Zawsze mówimy salonowcy, na naszych przeciwników, na wrogów Polski, bo to prawda to draństwo jakich mało, gotowe za 30 srebrników sprzedać każdy skrawek naszej niepodległości. Na swoich salonach rozdają swoje nagrody i na swoich bankierach czczą swoje szemrane autorytety. Niestety nasza opozycja też ma swoich salonowców.
Oni oczywiście nie są wrogami Polski, oni ją kochają, ale też na równi z Wolną Polską kochają się pokazać, kochają imprezy wśród swoich, po których regularnie się przemieszczają. Po części dobrze, bo potrzebujemy się integrować i potrzebujemy przebywać w swoim gronie także a nie wśród wrogich Polsce politycznych szumowin. Ale obserwując różne akcje, imprezy zauważyłem, że o wiele łatwiej błyszczeć wielu jako opozycjonista na pokazie jakiegoś filmu, czy na bankiecie, natomiast osoba taka już nie zniży się do rozdawania ulotek, do plakatowania miasta, do głoszenia prawdy wśród ludu, taka osoba nie przyjdzie wcześniej przed spotkaniem czy akcją by coś poustawiać, przenieść. Pojawi się w ostatniej chwili by zabłyszczeć, by się zrelaksować ponarzekać na brak wolności, o którą się tak troszczy ale rączek sobie nie zbrudzi by taką wolność przybliżyć.